Kazbek – Mqinwarzweri albo jak pogodzić się z Lodowym Olbrzymem

Po nieudanej probie wejścia drogą 3M na szczyt Mont Blanc we Francji zapragnęliśmy sprobować szczęścia na Kaukazie. Kazbek – ten jakże mityczny lodowy olbrzym, gdzie według podań i legend greckich przywiązany został Promoteusz ukarany przez Zeusa za przekazanie ludziom ognia, wydawał sie dostępnym i osiągalnym celem. Na termin wycieczki wybraliśmy…

Triglav po alpejsku

Kolejnym szczytem, jaki chcieliśmy zdobyć w drodze po Koronę Europy, został Triglav (2864 m n.p.m), najwyższy szczyt Słowenii, leżący w paśmie Alp Julijskich. Początkowo mieliśmy tam pojechać w lipcu, ale finalnie na letnią wyprawę wybraliśmy trekking w mniej górzystym Schwarzwaldzie. Dodatkowo, po wejściu na Gerlacha i Śnieżkę, stwierdziliśmy, że zdobywanie szczytu…

W trzy godziny na szczytach Beneluxu

Wypad do Schwarzwaldu w Niemczech nie dostarczył nam niestety zbyt wielu wrażeń wspinaczkowych. Siedząc w restauracji orientalnej w Bazylei i kontemplując ostatnie kilometry naszego "prawie biegu" przez Czarny Las dochodzimy do wniosku, że czegoś nam jednak w tym tygodniu zabrakło. Czego? Jasne - kolejnej zdobyczy na naszej liście Korony Europy!…

Śnieżka w zamieci

Tym razem motywem przewodnim naszej wycieczki miało być nocowanie w warunkach zimowych, aby sprawdzić sprzęt i reakcje naszych organizmów przez planowaną zimową wyprawą do północnej Finlandii. Oczywiście samo wstawienia namiotu do ogródka nie ma z naszej perspektywy większego sensu, postanowiliśmy więc połączyć to ze zdobyciem Śnieżki (1602 m n.p.m.) -…

Gerlach na zimno

O wycieczce na Gerlach myślimy już schodząc z Rysów. Cieszy nas ta pierwsza większa zdobycz, więc dlaczego by nie pójść za ciosem i nie wspiąć się na Gerlach? Ze względu na pracę pomysł odkładamy na półkę i wracamy do niego dopiero w maju 2016 roku. Przeszukuję internet w poszukiwaniu przewodników,…

Rysy

Żegnając się w Budapeszcie po naszej węgierskiej wędrówce odczuwaliśmy z Karolem niedosyt. Podwójny niedosyt, bo do kolejnego treku został pełny rok, a po drugie – wejście na Kékestető przypominało raczej niedzielny spacer po parku niż jakąkolwiek wymagającą wspinaczkę. Niestety, obowiązki zawodowe i rodzinne nie pozwalają nam na zrobienie sobie kolejnego…