Dzień 4 z Plateau de Gialgone do Vizzavona – Train Station (23 km)

Dzień 4 z Plateau de Gialgone do Vizzavona – Train Station (23 km)

Ostatni dzień. Też jest przepięknie. Czujemy, że wracamy do cywilizacji. Przygoda się kończy, ale wspomnienia chociażby pod postacią tego bloga zostaną na zawsze. W nocy na szczęście nikt nie zdecydował się na wędrówki po szlakach, więc namiot rozbity na środku ścieżki nikomu nie przeszkadzał. W trakcie porannej sesji mamy trzy ciekawostki: spotykamy Kanadyjczyka, który samotnie w wieku 60 lat przyjechał do Europy – ze słabym angielskim i ciekawym francuskim z jego strony mamy niebywałe problemy, żeby się porozumieć. Kiedy się wreszcie jako tako dogadaliśmy, dowiedzieliśmy się, że Kanadyjczyk zna nawet jedno słowo po polsku, którego nauczył go polski emigrant. Tym słowem nie było ani „dziękuję”, ani „dzień dobry”, ani nawet żadne przekleństwo, ale… „podlewać” 😊 bo obaj panowie pracowali w ogrodnictwie. Rozmowa trwa kilka minut, rzucamy nerwowymi spojrzeniami na siebie (w końcu ten pociąg nie będzie na nas czekał), ale nie udaje nam się tak łatwo wyrwać ze słowotoku Kanadyjczyka. Bo właściciele camping’u w Vizzavona są niesympatyczni, bo ma armeńskie pochodzenia i chciał się wybrać na Kaukaz, no ale przecież wojna na Ukrainie, nie ma wody na szlaku, a daleko jeszcze do …. Oczami wyobraźni widzimy znikający za zakrętem ostatni wagon pociągu do Bastii. Możemy przysiąc, że w oddali słychać gwizd lokomotywy  W końcu uciekamy…

W okolicy małego wodospadu w spotykamy parę młodych ludzi. Wyglądają na zakochanych i  super świeżych w wędrówkach, sprzęt nowy i prawie nie zakurzony, może to jednodniowy hike, ale chyba nie, bo pytają nas o schroniska po drodze na południe. Trochę speszeni schodzą pospiesznie na dół, a nam chwilę później objawia się przyczyna spłoszenia. Dokładnie na środku ścieżki, nawet bez żadnego pokrycia ściółką czy suchymi liśćmi  stoi w dość zadufanej pozie ludzki klocek. Kupa! Zupełnie bez zasad savoir-vivre’u wycieczkowego. Dla chętnych pełnej przedstawiam linka: https://trojmiasto.wyborcza.pl/trojmiasto/7,35612,28928146,nadlesnictwo-lupawa-na-pomorzu-uczy-turystow-jak-robic-kupe.html

W Bergeries d’E Capanelle ku naszemu zaskoczeniu schodzimy do stacji narciarskiej. Nigdy bym się nie spodziewał, że na Korsyce można szusować na białym puchu. Ale oczy nas nie mylą. Spychacz przygotowuje teren na dodatkowy parking, pracownicy się uwijają. Przystajemy na krótki odpoczynek, baton, woda pitna ze źródła i ruszamy dalej – pociąg nie będzie przecież na nas czekać!

Ostatni etap podroży jest już bardzo prosty i bez wyrazu – tylko w oddali widać wysoki szczyt Monte Cinto i cześć północną, którą być może za parę lat odwiedzimy. Wpadamy wreszcie na stację kolejową. „Dwa bilety, poproszę”. Płatność karta. Bilet w ręce –  patrzę na godzinę odjazdu i …. jesteśmy dwie godziny wcześniej i zdążyliśmy na pociąg, który odjeżdża już za poł godziny. Skaczemy z radości i relaksujemy się popijając piwo w lokalnej tawernie. Obsługa jest niezbyt zainteresowana, ale co tam… Udało się! Podróż do Bastii zajmuje nam około dwóch godzin, ale czas płynie szybko. Rozmawiamy z Marion, świeżo poznana podróżniczką z Niemiec: co porabia, jak podobała się jej Korsyka, jakie miała przygody na szlaku? Dowiadujemy się, że przeszła północną część GR20, a na wyspę dostała się promem. Jej samochód jest zaś zaparkowany dwa dni drogi od stacji kolejowej, na której zaraz wysiądzie. A w sezonie pracuje… w hotelu The Red House na Grenlandii i serdecznie nas zaprasza. Mocno się zdziwiła, kiedy entuzjastycznie na to zareagowaliśmy – zazwyczaj informacja o jej miejscu pracy wywoływała u rozmówców zgoła odmienne emocje 😊

W Bastii znajdujemy nasz hotel, Central Bastia. Przepiękny budynek w stylu klasycznym. W środku galeria sztuki z przepięknymi grafikami Frederic’a de Lapaillonne, których olbrzymie ilości wiszą również na klatce schodowej budynku oraz w niektórych pomieszczeniach. Naszą wyprawę kończymy kolacją z korsykańskimi specjałami, wieczornym spacerem nad wybrzeżem i po centralnym placu, gdzie odbywa się jakiś koncert, a ludzie wesoło się bawią i tańczą. Cywilizacja nas dogoniła. Jak zwykle. Czas na powrót i marzenia o kolejnej podroży w nieznane….