W kolejny dzień, 17 lipca, wypożyczamy samochód i jedziemy na objazd Golden Circle – nasze małe tête-à-tête z historią Islandii. Kluczyki do srebrnometalicznego Hyundaya przekazuje nam pracujący w wypożyczalni Polak i chwilę później suniemy szosą aby zaliczyć główne punkty na zachodniej części wyspy.
Zaczynamy od doliny Haukadalur, gdzie znajduje się kompleks gejzerów, w tym sam Geysir. Niestety, na wielkiego niegdyś Geysira raczej się nie doczekamy – po tym, jak nadgorliwi turyści zapchali wejście kamieniami, wybucha on co mniej więcej 48h, więc zadowalamy się pięknym ponad 30-metrowym pióropuszem jego mniejszego brata Strokkura. Jak zwykle natura daje nam poczucie małości.
Niestety, na objeździe Golden Circle jest dość tłoczno. Jest to „must-see” dla wszystkich niedzielnych turystów przyjeżdzających do Islandii tylko na chwilę. Wszystko w pośpiechu. Zdjęcie cykane za zdjęciem. W resto w pobliżu Geysira, wzorem tokijskiej rzeczywistości, można nabyć islandzkie powietrze w puszce Niestety, zaczyna (hmm!) intensywnie padać, więc wracamy do samochodu i podążamy w stronę Parku Narodowego Þingvellir. Ponad 1000 lat temu, w 930 roku, w miejscu tym zebrał się parlament islandzki Althing, a w 1944 roku ogłoszono tu niepodległość Islandii. Park jest także ciekawie położony geologicznie, gdyż znajduje się na połączeniu dwóch płyt tektonicznych: eurazjatyckiej i północnoamerykańskiej. Wypiętrzenie, które cały czas się zwiększa, robi ogromne wrażenie. Podążamy z pielgrzymką turystów po kładkach i ścieżkach na znajdującym się tuż obok rozlewisku i zatrzymujemy się w pierwszym islandzkim kościele, gdzie celtyckie (norweskie?) znaki runiczne przenikają się z chrześcijańską kulturą.
Następny na trasie jest potężny wodospad Gullfoss, czyli Złoty Wodospad, którego ryk robi na nas spore wrażenie, ale spędzamy tam chyba z 5 minut – zwłaszcza, że znów zaczyna padać, a nasz plan na ten dzień jest bardzo napakowany.
W drodze powrotnej zaliczamy jeszcze kąpiel w ciepłych basenach zasilanych wodą geotermalną. Siedząc w saunie słyszymy pod stopami bulgotanie wrzącej wody, a wchodząc do pobliskiego jeziora w celu schłodzenia musimy mocno uważać, aby nie przejść przez znajdujące się na dnie źródełko z gorącą wodą. Chwila nieuwagi kończy się bowiem niezbyt przyjemnie dla bardziej wrażliwych części ciała. Miejsce Laugarvatn Fontana nie jest tak popularne jak Blue Lagoon no i być może trochę za drogie jak na już trochę nadwyrężony budżet, ale mięśnie wymęczone na Laugavegur są nam wdzięczne. Wszystko na basenie jest ascetyczne, ale z klasa.
Wsiadamy do samochodu i ruszamy do Borgarnes, gdzie docieramy płatnym tunelem zbudowanym pod fiordem.
Borgarnes to małe miasteczko na północno-zachodnim wybrzeżu. Przyciąga nas tam Settlement Center – muzeum/restauracja, gdzie zagłębiamy się w mroki powstawania Islandii. Pierwsi osadnicy opowiadają swoja historie, a wśród nich Flóki Vilgerðarson znany jako Raven-Floki oraz Ingólfr Arnarson, który w 874 roku założył miasto Reykjavík. Poznajemy tez tajemnice Sagi Egilla, spisanej na początku XII wieku sagi, która opisuje życie skalda skandynawskiego Egilla Skallagrímssona oraz jego rodziny. Sagi pełnej czarów, mrocznej średniowiecznej historii, potworów oraz walki o przetrwanie w tym trudnym dla człowieka klimacie.
Slideshow z podróży samochodem.
Wieczorem zwiedzamy Reykjavik. Wizyta w lokalnym barze zaczyna się od spotkania miejscowej Polonii, która łamaną angielszczyzną zamawia piwo, dwukrotnie upewniając się, że jest ono 5-procentowe. Pytanie bardzo zasadne, bo w sklepach na Islandii nie można kupić nic, co ma więcej niż 2% alkoholu. Generalnie język polski spotykamy często: na budowie w okolicach portu, w parku, gdzie dziewczyny sączą alkohol z butelek ukrytych w papierowych torbach. Turystów z Polski jakoś jednak na trasie nie spotkaliśmy.
Reykjavik jest miastem szarym, ale ma cudowne grafitti. Parę przykładów w załączeniu:
Podsumowując naszą wyprawę stwierdzamy, że Islandia to miejsce zdecydowanie warta zwiedzenia i z pewnością jeszcze tu wrócimy, na eksplorację czeka nas jeszcze wschodnia i północna część wyspy. Bardzo dużo zależy jednak od bardzo kapryśnej pogody. Nam dała się mocno w kość, ale mam nadzieję, że kolejnym razem będzie zdecydowanie bardziej łaskawa.
Należy też pamiętać, że nie jest to tania destynacja. Przykładowe koszty w koronach islandzkich dla 2 osób (ceny z 2014 roku):
• autobus Reykiavik-Landmannalaugar 18.000
• schronisko Emstrur 13.000
• obiad w restauracji od 8.000
• wynajęcie samochodu na 1 dzień 17.000
• wejście do muzeum w Borgarnes 5.000