W mieście pojawiliśmy się tuż po 9:00. Zaparkowaliśmy samochód na Park&Ride niedaleko lotniska, wsiedliśmy w tramwaj i pojechaliśmy do centrum. Nie mieliśmy zbyt dużo czasu – ja i Michał W. mieliśmy samolot do Warszawy o 15:30, więc ok. 14:00 chcieliśmy być już na lotnisku. Zdecydowaliśmy się więc na spacer w samym centrum – obowiązkowe zdjęcie z pomnikiem niedźwiedzia Wojtka, okolice zamku, lokalny targ. Chwilę posłuchaliśmy dudziarza, weszliśmy do paru sklepów z wełnianymi produktami, powałęsaliśmy się bez celu.
Około południa ruszyliśmy w stronę lotniska, dla nas to był koniec wycieczki. Karol i Michał Z. zostawali do niedzieli. Z ich późniejszych opowieści wiem, że do Edynburga trzeba koniecznie wrócić. Wspaniałe muzea z darmowym wstępem, przemiła atmosfera barów i pubów, gdzie ludzie słuchając muzyki na żywo pochłaniają hektolitry Guinessa, Stouta oraz niezliczone ilości IPA’y oraz APA’y pozostając przy tym jednak w najlepszych i to wcale nie bojowych nastrojach. Do największych sukcesów panowie zaliczyli również swój ostatni nocleg w Szkocji – wspaniały hostel Kick Ass gdzie za jedyne 10GBP można przenocować w komfortowych warunkach (wygodne łóżko, sejf na bagaż, wspólna kuchnia i prysznice). Na pewno tu jeszcze wrócimy!
Informacje praktyczne:
a) poruszanie się lewą stroną jezdni nie jest takie straszne, jak się wydaje; trzeba tylko pamiętać, że kierowca zawsze siedzi od środka drogi;
b) w trakcie wyjazdu złapaliśmy łącznie 4 kleszcze, co było dla nas nieprzyjemną niespodzianką – wydawało się, że jest tam zbyt chłodno dla tych pasożytów;
c) dopóki wieje, nie ma żadnych krwiopijców, ale w osłoniętych miejscach, zwłaszcza wśród drzew, są chmary uprzykrzających życie meszek;
d) szlak jest na dużym odcinku dość podmokły, miejscami nawet bardzo; na naszych oczach niemiecka turystka, która zboczyła ze szlaku na łące, wpadła po uda w bagno;
e) co do zasady zdobycie wody nie jest problemem – cała wyspa poprzecinana jest strumieniami, na wszelki wypadek nosiliśmy jednak po co najmniej 1 litrze każdy.