Dzień 3: Bran – Zarnesti przez Piatra Craiului (24 km)

Dzień 3: Bran – Zarnesti przez Piatra Craiului (24 km)

Plan na trzeci dzień wydaje się prosty. Dzisiaj chcemy zahaczyć o Piatra Craiului, o których słyszeliśmy, że są najpiękniejsze w całej Rumunii. Rano czerwonym szlakiem wspinamy się stromizną na 1,375 m n.p.m., gdzie leży wioska Magura. Niestety już od rana lepimy się od potu. Jest ciężko. Krowy pasące się pod lasem też leża w cieniu lasu. W Magurze oszczekują nas psy. Tak naprawdę trochę się ich obawiamy. Nasz książkowy przewodnik The Mountains of Romania  zwraca uwagę na to, że w Rumunii nadal pełno jest watah bezpańskich psów, które mogą być niebezpieczne. Na szczęście nic się nie dzieje.

Dalej schodzimy krętą asfaltową szosą do Podul Magurii i robimy postój nad strumieniem. Tutaj też dzielimy się: Michał ma dość na dziś i nie podejmuje razem z nami ryzyka wspinaczki żółtym szlakiem do schroniska Carmatura (1,470 m n.p.m.). W związku z tym idzie szosą bezpośrednio do Zarnesti, gdzie mamy zamówiony pokój w prywatnym domu, a ja z Krzyśkiem wybieramy dłuższą i trudniejszą trasę, co kilka dni później, w czasie podejścia na Moldoveanu, okaże się sporym błędem. Do schroniska Carmatura docieramy w dość dobrych humorach. Trasa pod górę wiedzie głównie lasem, co chroni nas przed upałem, a pojawiająca się co jakiś czas wyrwa w zielonej ścianie pozwala podziwiać widoki. W schronisku robimy przerwę na Radlera i podziwianie fajnych widoków, po czym ruszamy dalej pod górę w stronę przełęczy. Po drodze mijamy idących w przeciwną stronę trzech Anglików. Maszerują w sandałach i klną na czym świat stoi. Chwilę później i my to robimy, kiedy schodzimy bardzo stromym wąwozem Crapaturii. Dno wąwozu pokryte jest drobnymi kamieniami, które co i rusz usuwają się spod stóp, trzeba więc mocno uważać, aby nie stracić równowagi i nie uderzyć się o jakiś większy głaz. Wąwóz jest również bardzo wąski i z każdym pokonanym metrem również coraz głębszy, wiec nawigacja w telefonie Krzyśka zupełnie głupieje i pod koniec dnia pokazuje, że pokonaliśmy w sumie 16 tysięcy kilometrów, robiąc postój gdzieś w Afryce 🙂 Schodzimy mniej więcej z wysokości 1,600 m n.p.m. do 1,000 m n.p.m. na długości raptem 1.2 kilometra, co daje średnie nachylenie na poziomie 30 stopni!

Po wyjściu z wąwozu ruszamy w miarę płaską trasą w stronę Zarnesti. Wychodzimy już poza granicę lasu, więc nic nas nie chroni przed słońcem. Na całe szczęście powoli zbliża się wieczór – do miasteczka docieramy dopiero około 20:00.

Daliśmy nogom nieźle popalić – przewyższenia, dystans i ciężar plecaka zrobiły swoje, więc pod koniec dnia obaj z ledwością możemy zgiąć kolana, tylko Michał jest uśmiechnięty od ucha do ucha. Na szczęście wyszukany przeze mnie dom oferuje całkiem niezłe warunki. Rozpakowujemy się, bierzemy prysznic i wzywamy taksówkę, żeby tylko zjeść coś ciepłego w znajdującej się parę kilometrów dalej, polecanej przez Trip Advisora restauracji. Tym razem taksówka jest koniecznością, bo nie ma żadnej możliwości, abyśmy mogli pokonać ten dystans o własnych siłach. Mamy nadzieję, że kolejny dzień odpoczynku, który poświęcimy na transfer do Brasova a później do Victorii w górach Fagarskich pozwoli nam odpocząć.

Jedziemy do Brasov

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

*