Dzień 3: Emstrur – Fimmvörðuháls (30 km)

Dzień 3: Emstrur – Fimmvörðuháls (30 km)

Trzeci dzień to istna masakra. Najdłuższa jak dotąd trasa ze sporym podejściem na finiszu, padający niemal cały czas deszcz, ale za to z wisienką na torcie w postaci noclegu w schronisku Fimmvörðuháls na szczycie lodowca z widokiem na Eyjafjallajökull.

Początek dnia jest mało wymagający. Zejście z Emstrur jest ciekawe, korzystamy z łańcuchów i liny, mijamy wąwóz koloru krwistej czerwieni – to kolejny kolor na palecie surowego islandzkiego krajobrazu. Droga jest głównie płaska, nad jedną z rzek jest nawet most. Zatrzymujemy się przy nim na herbatę i przekąskę konwersując przez chwilę ze Szwajcarem – fanem Islandii – który jeździ po okolicy swoim vanem VW i robi zdjęcia.

Przerwa na obiad wypada nam w okolicach Þórsmörk, gdzie krajobraz zmienia się totalnie. Pojawiają się zielone łąki, niewielkie drzewa oraz szerokie na kilometr koryto, wyżłobione przez rzekę, która wylała po wybuchu Eyjafjallajökull w 2010 roku.

Podejście pod Fimmvörðuháls to zaś epopeja godna odrębnego rozdziału, z silnym deszczem, śniegiem, gęstą mgłą i olbrzymim wysiłkiem w tle. Przez chwilę nawet myślimy, że zgubiliśmy trasę, bo choć patrzymy cały czas na nawigację, ciężko jest nam odnaleźć w tej mgle jakiekolwiek punkty odniesienia. Tak więc widok psa z wielkim czerwonym krzyżem na uprzęży jest dla nas wielką ulgą. Ostatkiem sił docieramy do schroniska, gdzie czeka na wszystkich wędrowców wielki gar gorącej wody z czarnym wulkanicznym piaskiem na dnie. Łapczywie uzupełniamy płyny, bo przez ostatnich parę godzin praktycznie nie mieliśmy co pić – woda w butelkach zdążyła sie skończyć, a na domiar złego nie spotkaliśmy żadnego sensownego źródła. Jeszcze nigdy gorąca woda nie smakowała nam tak bardzo jak tej nocy w Fimmvörðuháls.

W schronisku znów fajna ekipa wędrowców – rodzina z małym chłopcem, kilku starszych i bardzo sympatycznych Anglików oraz jakiś Amerykanin, który od miesiąca plącze się po Islandii w krótkich spodenkach (!), a którego spotykamy również następnego dnia w Skogar jak rozkłada swój namiot pod hotelem. No i nasz ratownik – pies husky…

Zdjęcia z podróży do Fimmvörðuháls.

Dzień czwarty

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

*